Wściekłe ptaki bez trzymanki

Tworzenie rollercoasterów było tematem przewodnim już wielu gier, głównie strategicznych, a naszym zdaniem w nich było zarządzenie parkiem rozrywki. W „Screamride” skupimy się głównie na samych
Tworzenie rollercoasterów było tematem przewodnim już wielu gier, głównie strategicznych, a naszym zdaniem w nich było zarządzenie parkiem rozrywki. W „Screamride” skupimy się głównie na samych kolejkach oraz... na robieniu jak największej rozwałki.



Za tę produkcję odpowiada Frontier Developments. To właśnie ta firma przez lata raczyła nas kolejnymi odsłonami „Rollercoaster Tycoon”, czyli cyklem skupiającym się na lunaparkach i kolejkach górskich. Tym razem jednak twórcy podeszli do tematu w trochę inny sposób.

Screamride” to tak naprawdę trzy gry w jednej. Wszystkie łączy wątek korporacji ScreamWorks International, która z bliżej nieokreślonych powodów bada ludzkie granice wytrzymałości w świecie rozrywki. W tym celu ściąga do swoich ośrodków badawczych inżynierów, budowniczych, kierowców oraz całe rzesze testerów. My będziemy wcielać się w role tych trzech pierwszych profesji.



Naszym celem jako „Jeźdźców krzyku” jest przewiezienie biednych pasażerów po totalnie zakręconych i złożonych trasach. Kontrolujemy prędkość i wychylenie wagonika na zakrętach, a im sprawniej nam to idzie, tym więcej punktów dostaniemy na końcu. Samo przejechanie po stworzonych rampach nie wystarczy. Im efektowniej i ryzykowniej uda nam się pokonywać kolejne „zawijasy”, tym więcej powodów do krzyku i skoków ciśnienia będą mieli nasi pasażerowie. Dodatkowo, podczas każdego przejazdu stajemy przed różnymi rodzajami wyzwań, niektóre z nich się wykluczają, dlatego jeśli chcemy zdobyć najwyższe odznaczenie, musimy przejechać jedną trasę kilka razy.



Początki nie są trudne, ale też projektanci tras potraktowali nas ulgowo. Z czasem dają upust swojej pomysłowości, a przed nami stoją coraz wymyślniejsze wyzwania. Trasy robią się zakręcone jak świński ogonek – wzniesienia, opady, nagłe skręty, pętle... Do tego dochodzą jeszcze specjalne fragmenty ładujące pasek turbo. Przejażdżka przestaje być rekreacyjną rozrywką, a staje się walką o utrzymanie wagonika na szynach, pasażerów w środku i najlepszy czas przejazdu. W pewnej chwili pomyślałem, że to właśnie „Screamride” mógłby być ostatecznym testem ludzkich błędników wystawionych na działanie okularów do rzeczywistości wirtualnej.



W drugim trybie wcielamy się w speca od wyburzeń. Na zbudowanym wahadle umieszczono kapsułę (a w niej kilku nieszczęśników), którą musimy wystrzelić w określony sposób. Po wciśnięciu odpowiedniego przycisku ten „ludzki pocisk” pomknie w stronę znajdujących się nieopodal zabudowań, niosąc ze sobą niszczycielską siłę. Jeśli trafimy w budowle, te zaczynają się efektownie walić, często uruchamiając przy tym reakcje łańcuchowe. Naszym zadaniem jest dokonanie jak największych zniszczeń, dysponując kilkoma kapsułami. Dodatkowo część z nich wyposażona jest w pewne „usprawnienia” zwiększające poziom demolki. Pod kątem mechaniki rozgrywki tryb ten najbardziej przypomina znane wielu „Angry Birds”. Aby osiągnąć dobre wyniki i spełniać zachcianki szefostwa, musimy mocno główkować przed każdym strzałem.



Najbardziej techniczną częścią zabawy w „Screamride” jest tryb inżyniera. Polega on na budowaniu tras, po których później mknąć będą wagoniki. Czasami musimy po prostu dodać kilka elementów, innym razem z ograniczonej liczby klocków musimy skonstruować całą kolejkę górską. Do tego dochodzą specjalne wymagania związane z budowlą – na przykład trasa ma mieć odpowiednie zakręty albo wagoniki podczas przejazdu muszą osiągnąć wskazaną prędkość.

Gdy nasze dzieło jest gotowe, uruchamiamy przejazd testowy. Jeśli okaże się, że gdzieś przesadziliśmy, przejażdżka skończy się efektowną kraksą albo wagonik nie osiągnie wystarczającej prędkości, by wspiąć się na zaplanowaną przez nas wysokość. Pozostaje nam powrócić do deski kreślarskiej i nanieść odpowiednie poprawki.



Wszystkie trzy tryby dają dużo satysfakcji z zabawy. Mnie do gustu przypadła najbardziej możliwość samodzielnego budowania kolejek górskich, choć w ramach relaksu często wracałem też do „Jeźdźców krzyku”, aby podkręcić jakiś wynik. Najmniej radości dawało mi wyburzanie budynków, ale też nigdy nie szalałem na punkcie „Wściekłych ptaków”. Ukończenie wszystkich poziomów w grze to zajęcie na kilka ładnych godzin. Żywotność gry znacznie wydłuża tryb „sandbox”, który daje nam możliwość budowania własnych torów i poziomów, a następnie udostępnianie ich innym graczom. My także możemy sprawdzić, jaką pomysłowością wykazują się domorośli inżynierowie z całego świata.



Kolejnym atutem „Screamride” jest ładna, lekko kreskówkowa (w stylu współczesnych bajek) oprawa graficzna oraz... kompletny brak przemocy. Choć pasażerowie kolejek potrafią wypadać z siedzisk podczas jazdy albo pełnią rolę „farszu” dla wystrzeliwanych kapsuł, to żadnemu z ludzkich „królików doświadczalnych” krzywda się nie dzieje. Uczynni pracownicy wyławiają z okolicznych wód śmiałków sprawdzających granice ludzkiej wytrzymałości.

Oprócz tego, że w „Screamride” nie ma krwawych scen, niesie ona ze sobą pewne walory edukacyjne. Kontrolowanie pędzącego wagonika, oprócz trenowania refleksu, pokazuje, na czym polega działanie sił odśrodkowych; demolowanie budynków uczy w praktyce praw pędu, siły i innych praw fizyki; budowanie tras natomiast wymaga wykazania się planowaniem przestrzennym. To wszystko sprawia, że gra idealnie nadaje się dla dzieci. 



Screamride” to ciekawa, wciągająca i bardzo przyjemna gra, która możne nas bawić przez długie godziny. Za niewielkie pieniądze otrzymujemy tytuł, będący świetną odskocznią od poważniejszych i większych produkcji. Przed zakupem warto zapoznać się z wersją demonstracyjną, która pozwoli Wam sprawdzić na sobie, czy nadajecie się do specyficznego ScreamWorks International.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones